Google zaostrza zasady kierowania reklam o charakterze politycznym - teraz kampanie będzie można kierować do odbiorców wyłącznie z podziałem na wiek, płeć i przybliżoną lokalizację.
„Biorąc pod uwagę ostatnie obawy i debaty dotyczące reklamy politycznej oraz znaczenie zaufania w procesie demokratycznym, chcemy zwiększyć zaufanie wyborców do reklam politycznych, które mogą zobaczyć na naszych platformach reklamowych” - zapowiada na swoim blogu Google. Dlatego w kolejnych wyborach kierowanie reklam ma się odbywać według trzech dość ogólnych parametrów - wieku, płci oraz przybliżonej lokalizacji.
Tempo wprowadzenia zmian zapowiada się imponująco. Najpierw nowe zasady mają być wprowadzone w Wielkiej Brytanii (12 grudnia odbędą się przedterminowe wybory do Izby Gmin), następnie objęte zostaną nimi wszystkie kraje Unii Europejskiej (do końca roku). W pozostałych częściach świata wprowadzone zostaną do systemu Google Ads najpóźniej 6 stycznia 2020.
Prócz takich kryteriów jak wiek, płeć i przybliżona lokalizacja, Google nadal umożliwi wyświetlanie swoich reklam także na portalach, związanych z zainteresowaniami (np. gospodarką) - można będzie więc dotrzeć do osób, zainteresowanych konkretną tematyką. Tu jednak trzeba od razu doprecyzować, że możliwe będzie umieszczanie reklam przy treściach o określonej tematyce - niemożliwe będzie natomiast kierowanie reklam do grupy osób, które daną tematyką się interesują.
Dodatkowo zakazane będą zmanipulowane reklamy multimedialne (z obrazem czy dźwiękiem) czy wszelkie działania fałszujące rzeczywistość. Dodatkowo też Google zapowiada rozbudowę swoich raportów dotyczących kampanii politycznych i przekonuje, że to nie koniec prac nad przejrzystością reklam politycznych Google Ads - w ciągu kilku nadchodzących miesięcy możemy się więc spodziewać kolejnych zmian.
Brexit, wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych czy w Polsce (jak twierdzi brytyjski dziennik The Guardian) - lista wydarzeń, na które Facebook czy Google rzekomo miały wpływ jest długa. Kamil Stępniak, doktorant na Wydziale Prawa Uniwersytetu w Białymstoku jakiś czas temu zbadał, jaki wpływ na na wybory mogą mieć największe firmy rządzące dziś Internetem. W jednym z wywiadów stwierdził, że „tzw. Imperium GAFA, czyli Google, Amazon, Facebook i Apple, używają algorytmów, które są objęte tajemnicą. W związku z tym nasza wiedza na ich temat jest dość uboga. W związku z tym portale społecznościowe mogą bezpośrednio przyporządkować danego użytkownika do danej grupy odbiorców odpowiednich treści.
Facebook czy Google może wykorzystać nasze dane w dwojaki sposób. Po pierwsze, na podstawie haseł, które wpisujemy w wyszukiwarce, może sugerować nam reklamy zawierające informacje o produktach czy usługach, których wcześniej szukaliśmy. GAFA może jednak pójść o krok dalej i wykorzystać nasze dane w celu samodzielnego tworzenia treści na zlecenia na przykład partii politycznych” (cały wywiad można przeczytać na portalu biznes.radiozet.pl)
Ograniczając możliwość precyzyjnego kierowania reklam, Google poszedł w ślad za Facebookiem, który już jakiś czas temu wprowadził u siebie nowe zasady dotyczące politycznych kampanii. Już wiosną, przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, na na górze reklamy pojawiła się informacja, kto jest reklamodawcą (np. firma czy organizacja) i jego dane kontaktowe. Pojawiły się także etykiety, dzięki którym użytkownik może się dowiedzieć kolejnych, już bardziej szczegółowych informacji na temat kampanii, w tym m.in. jej budżet i kierowanie geograficzne oraz liczba osób, które widziały reklamę i ich dane demograficzne (takie jak wiek czy płeć).
Dzięki temu w maju mogliśmy zobaczyć ciekawe podsumowanie - jakie media społecznościowe i reklamy cieszą się wśród polskich polityków największą popularnością (czytaj więcej w artykule „Politycy w tej kampanii postawili na Facebooka”).
strateg biznesowy i marketingowy z wieloletnim doświadczeniem; pracowała przy największych kampaniach marketingowych w Polsce; członek Amercian Marketing Association; ukończyła certyfikowane szkolenia z zakresu strategii biznesowych w Darden School of Business na University of Virginia; ekspertka od prowadzenia kampanii Google Adwords; autorka licznych publikacji z zakresu marketingu; od kilku lat prowadzi poczytny blog marketingowy