– Druga połowa 2018 r. była dla reklam AR (czyli wirtualnej rzeczywistości – red.) obiecująca. Bardzo dobrze sobie radziły w feedzie facebookowym. Sprawdzało się to np. w branży beauty i mody, gdzie można było „przymierzyć” makijaż, okulary słoneczne, ubrania – powiedział Mark Rabkin, szef działu reklamy w Facebooku w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”.
O wprowadzeniu nowości pisaliśmy już w maju 2018 roku – podczas konferencji F8 Mark Zuckerberg, szef Facebooka potwierdził, że stosowanie efektów AR (czyli rozszerzonej rzeczywistości) zbliża się wielkimi krokami.
Jako pierwsze nowe możliwości przetestowały cztery duże firmy z czterech kompletnie różnych branż: ASUS (elektronika), KIA (motoryzacja), Nike (odzież i obuwie) oraz Sephora (branża kosmetyczna). Dzięki wirtualnej rzeczywistości ASUS mógł promować smartfony, KIA – jeden ze swoich modeli Stinger, Nike – buty sportowe, a Sephora – możliwość wypróbowania nowego makijażu.
Do nich dołączyły kolejne firmy, m.in. Bobbi Brown, Michael Kors i Vogue. Efekty? Jak twierdzi Mark Rabkin, „w testach, które przeprowadziły Bobbi Brown, Michael Kors i Wayfair wyszło, że AR działa znacznie mocniej niż stosowane do tej pory reklamy tradycyjne – dużo częściej przekładają się na zakup i mają znacznie lepszą zapamiętywalność. Z reklamą Bobbi Brown ludzie spędzali po 61 sekund, przymierzając różne makijaże. Na urządzeniu mobilnym taki czas dla reklamy jest niewiarygodny!”.
Kupowanie w Internecie to niewątpliwie wygoda i oszczędność czasu – nie trzeba czekać na dzień wolny, by pobuszować po sklepach, a na wyciągnięcie ręki (a raczej „na jedno kliknięcie myszką”) mamy mnóstwo możliwości do wyboru – kosmetyków, elektroniki, ubrań, obuwia, itd. Problemem może być natomiast fakt, że nie można dotknąć produktu, nie można go przymierzyć i sprawdzić, czy pasuje do nas, do naszego mieszkania czy stylu życia. Wirtualna rzeczywistość może zapobiegać przynajmniej niektórym problemom – gdy użytkownik (a więc potencjalny klient) wchodzi na Messengera danej firmy, można go poprosić o włączenie jednym kliknięciem kamery. Dzięki temu na obrazie widoczne będą filtry i efekty AR dobrane do konkretnej firmy – potencjalni klienci mają więc przed oczami wizualizację konkretnego produktu i nie muszą go fizycznie posiadać, by go ocenić – nadaje się, czy nie nadaje? Zyskują więc wszyscy – także same firmy, które minimalizują w ten sposób ryzyko zwrotu zakupionego produktu.
W ciągu ostatnich kilku miesięcy firma Bobbi Brown promowała swoje kosmetyki, a firma Michael Kors – nowe okulary słoneczne. Firma Wayfair zeskanowała w trójwymiarze dużą część swojego katalogu, dzięki czemu potencjalni klienci mogą sprawdzić, jak meble z oferty prezentowały się będą w konkretnym pomieszczeniu.
W wywiadzie dla Gazety Wyborczej Mark Rabkin zapowiedział kilka zmian – przede wszystkim dalsze wdrażanie funkcji automatycznych, z których obecnie mogą korzystać tylko niektóre firmy, biorące udział w pilotażowym programie. „Teraz, żeby reklama AR zadziałała, trzeba zbudować system, który wie, jak wygląda twój makijaż, albo jeśli sprzedajesz meble, musisz zeskanować w 3D cały katalog. Staramy się to maksymalnie uprościć i ułatwić dla reklamodawców. Mam nadzieję, że AR trafi do wszystkich formatów reklamowych” – powiedział.
Czytelnicy, zainteresowani całym wywiadem, mogą przeczytać go na portalu Wyborcza.pl
Czytaj także: Nowa wersja Messengera - także z nowościami dla reklamodawców
strateg biznesowy i marketingowy z wieloletnim doświadczeniem; pracowała przy największych kampaniach marketingowych w Polsce; członek Amercian Marketing Association; ukończyła certyfikowane szkolenia z zakresu strategii biznesowych w Darden School of Business na University of Virginia; ekspertka od prowadzenia kampanii Google Adwords; autorka licznych publikacji z zakresu marketingu; od kilku lat prowadzi poczytny blog marketingowy