Właściciele porównywarek cenowych nadal nie są zadowoleni ze zmian, które Google wprowadziło w swoich kampaniach produktowych i wśród wyników wyszukiwania. Jak wskazują w liście do Komisji Europejskiej, walka o uwagę i zainteresowanie klientów nadal jest nierówna, a Google wciąż nadużywa swojej pozycji.
Właściciele 41 porównywarek cenowych po raz kolejny zwracają uwagę, że zmiany wprowadzone przez Googlea w ciągu ostatnich dwóch lat to wciąż za mało – po raz kolejny o problemie napisali do Komisji Europejskiej. Wśród nadawców listu znaleźli się przedstawiciele m.in. Ceneo.pl, Domodi.pl, Okazje.info czy Skapiec.pl.
W liście (...) wskazaliśmy jednoznacznie na czym te praktyki polegają. Naszym celem nie jest walka z samym Google, jednak oczekujemy, że firma będzie respektować zalecenia Komisji Europejskiej i zaprzestanie nadużywania swojej monopolistycznej pozycji
– mówi Marcin Łachajczyk, CEO Ceneo.pl, cytowany przez „Rzeczpospolitą”.
Czy list oznacza kolejne zmiany w Google Shopping czy sprawa po raz kolejny zakończy się na rozmowach, tak jak poprzednio?
W 2017 roku Komisja Europejska nałożyła na Google gigantyczną karę w wysokości 2,42 mld euro za nadużywanie swojej pozycji w kwestii wyświetlania w wyszukiwarce promowanych produktów. Komisja skrytykowała umieszczanie w czołówce wyszukiwania produktów ze swojej porównywarki cenowej (czyli reklam Google Shopping, pochodzących z Google Zakupy) – natomiast za pomocą algorytmów za pomocą algorytmów obniżane były w wynikach wyszukiwania pozycje konkurentów (w niektórych przypadkach wyniki dotyczące konkurencji publikował dopiero na czwartej stronie wyników wyszukiwania).
Prócz kary Google otrzymał ultimatum – konieczność wprowadzenia zmian w ciągu trzech miesięcy pod groźbą nałożenia kolejnej grzywny. Google nie miał więc wyjścia - do czołówki wyników wyszukiwania, gdzie do tej pory wyświetlały się reklamy kampanii produktowych Google Ads, dopuszczeni zostali także inni reklamodawcy, a ich nazwy były widoczne już z poziomu wyników wyszukiwania (pod zdjęciem i nazwą reklamowanego produktu).
Po ponad roku okazało się, że wprowadzone zmiany nie wprowadziły rewolucji na rynku. Kilkunastu przedstawicieli porównywarek cenowych zaznaczyło w liście do Komisji Europejskiej, że zmiany były czysto teoretyczne. W praktyce Google – dzięki kreatywnej wewnętrznej księgowości – ma w zasadzie nieograniczoną możliwość przelicytowania swoich konkurentów. Efekt? Na szczycie wyników wyszukiwania nadal rzadko widywane są reklamy innych firm niż Google. Czytaj także: Dotychczasowe zmiany w Google Shopping to za mało?
Czy interwencja przedstawicieli porównywarek cenowych tym razem przyniesie efekty? Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Z jednej strony Google już kilkakrotnie narażał się Komisji Europejskiej swoimi monopolistycznymi praktykami – szczególnie dotyczącymi systemu reklamowego Google Ads. Z tego powodu nieraz też musiał sięgać do kieszeni, by płacić wysokie grzywny. Z drugiej strony może się okazać, że – tak jak ostatnio – list nie będzie niósł za sobą większych konsekwencji. Wtedy autorów było kilkunastu, teraz aż 41 – najbliższe miesiące pokażą, czy liczba sygnatariuszy listu będzie miała nieco większą siłę rażenia.
Czytaj więcej: Google zapłaci ponad 2 miliardy euro kary?
strateg biznesowy i marketingowy z wieloletnim doświadczeniem; pracowała przy największych kampaniach marketingowych w Polsce; członek Amercian Marketing Association; ukończyła certyfikowane szkolenia z zakresu strategii biznesowych w Darden School of Business na University of Virginia; ekspertka od prowadzenia kampanii Google Adwords; autorka licznych publikacji z zakresu marketingu; od kilku lat prowadzi poczytny blog marketingowy